"Mam nadzieję, że w nowym roku będzie spokojniej". Tak pisałam, ale na spokój na samiusieńkim początku tego roku to raczej nie liczyłam. Byliśmy bowiem umówieni w Centrum Zdrowia Dziecka na badanie serduszka metodą Holtera, co oznaczało, że będziemy przebywać w szpitalu trzy dni. Na szczęście nie całe.
Młodemu dwa razy w trakcie badania EKG wyszło zaburzenie rytmu. U kardiologa znaleźliśmy się w ramach badań z okazji bilansu czterolatka. Badania w szpitalu na szczęście wykazały, że ten zaburzony rytm to tylko w stanie spoczynku. Kiedy synuś jest w ruchu - a w ruchu jest nieustannie (chyba że mu każą leżeć do badania, to ładnie nieruchomieje na 5 minut) - wszystko gra, tzn. serce bije jak należy. I zalecaja nam tylko kontrolę za rok w poradni kardiologicznej.
Na szczęście jest dobrze, ale co przeżyłam w tym szpitalu, to moje. Tylu interesujących i wymagających zbadania rzeczy to moje dziecię dawno nie widziało. Dobrze, że aparatu, który miał na sobie dobę nie zdecydował się "rozpracować". Zostało to mu absolutnie zakazane, a samo urządzenie miało zegar, na który z przyjemnością Pawełek spoglądał co chwila i oznajmiał wszystkim, która godzina. Nie wpadłam natomiast na to, że może w ciągu 30 sekund, kiedy weszłam do toalety, rozkręcić lampę wbudowaną w ścianę. Na szczęście udało mi się ją złożyć i poskręcać. Innym razem o mało co nie zalał łazienki. A swoją drogą: po co są krany prowadzące prosto na podłogę?
I znowu - jak kilka lat temu - poznałam w mamy, które żyją ze świadomością, że ich dzieci są poważnie nieuleczalnie chore...
dobrze, że badania wyszły ok i mam nadzieję, że teraz faktycznie już będzie spokój :)
OdpowiedzUsuńteż mam taka nadzieję :)
OdpowiedzUsuńPozytywna wiadomość na otwarcie roku :)
OdpowiedzUsuńwłaściwie tak :)tzn. idąc na badania, nie brałam innej możliwości, bylam przekonana, że wszystko bedzie dobrze :)
OdpowiedzUsuń